piątek, 6 grudnia 2013

Zimno, śnieżnie, wietrznie.

Dzisiaj obudziłam się nie tylko niewyspana, chora i przerażona siłą wiatru, ale też z wielką, OGROMNĄ ochotą na babciny kompot z jabłek. Przez ten urywający głowę orkan nie pojadę do babci więc postanowiłam ugotować go sama. Oczywiście zmieniłam przepis, bo babci kompot to babci kompot i nie odważę się próbować stworzyć marnej kopii ;) Do jabłek dodałam trochę gruszek, parę goździków i po ostudzeniu posłodziłam miodem zamiast cukrem.

Przygotowując ten pyszny napój naszły mnie refleksje. Wiecie - od rana jestem sama w domu. W takie dni człowieka dopada rozmyślanie o tym i o tamtym :) Doszłam do wniosku, że najlepiej jest w domu. W domu u babci i dziadka. Dlaczego? Babcia to taka ostoja, ciepłe słowo. Do babci najlepiej jest się przytulić, babci najlepiej jest się wyżalić. Babcia nie ocenia i kocha bezgranicznie. I cudownie gotuje oczywiście! Dziadek za to jest naszą rodzinną encyklopedią. Wie wszystko i na każdy temat. A jak nie wie to zawsze poszuka odpowiedzi i nam pomoże. Z dziadkiem uczyłam się malować, jeździć na rowerze, chodziłam na czarno-białe filmy, do muzeów. I teraz, gdy czasu jest tak mało często żałuję, że nie mogę wpadać do dziadków częściej. Dziadkowie są najfajniejsi! :)


4 jabłka
2 gruszki
kilka goździków
2-3 łyżki miodu
woda

Jabłka i gruszki gotują się bardzo szubko więc trzeba na nie uważać i wyłączyć gaz jak tylko są miękkie. Obieramy i kroimy owoce na ćwiartki, zalewamy je w garnku tak, żeby wody było trochę więcej niż owoców, dodajemy goździki i gotujemy na małym ogniu, aż będą miękkie. Po wystudzeniu dosładzamy miodem.



Poza kompotem ugotowałam dzisiaj pomidorową, żeby było jak u babci, ale o tym innym razem :)

Okien

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz